poniedziałek, 9 maja 2011

Moja podróż - dzień 2 - Nowy Jork

Obudziliśmy się o godzinie 6 rano i już nie mogliśmy spać. Przesunięcie czasowe dawało znać o sobie. Rozwinęliśmy naszego laptopa i połączyliśmy się z dzieciakami w Polsce. Nasze dzieci są już praktycznie dorosłe, więc nie było problemu by zostawić je same w domu. Jednak chcieliśmy mieć wszystko pod kontrolą, więc mieliśmy ze sobą komputer, a hotele jakie wybieraliśmy miały bezpłatny dostęp do Internetu. Było to także o tyle ważne, że postanowiliśmy kolejne rezerwacje hoteli czy ew. wypożyczenie auta załatwiać na miejscu w Stanach. To na wypadek jakiś obsunięć czasowych. Dzięki temu czuliśmy się bardziej swobodnie.
Ok. godziny 8 rano zeszliśmy na śniadanie. O ile sam hotel wydawał się ok, o tyle miejsce przeznaczone do jedzenia okazało się stanowczo za małe. Były to 4 stoliki na krzyż, podczas gdy hotel miał chyba z 30 pokoi. Na szczęście o tej godzinie nie było ludzi i znaleźliśmy miejsce dla siebie. Jednak gdy kończyliśmy jeść, było już ciasno, a część osób spożywała posiłek na stojąco. Co do samego śniadania, to czekało nas kolejne zaskoczenie. Było to tzw. śniadanie kontynentalne w formie bufetu, czyli: chleb tostowy, muffiny, masło, serek topiony, coś - co potem okazało się jajkiem (było to jajko z proszku), jakieś kawałki mielonego mięsa, no i oczywiście kilka rodzajów płatków z mlekiem. To co brakowało nam najbardziej, to warzywa. Zero ogórka czy pomidora. Po prostu nic z warzyw.
Po śniadaniu wyszykowaliśmy się i wyszliśmy zwiedzać Nowy Jork.
Wcześniej wymyśliłem cały plan zwiedzania na ten dzień: Broadway, Times Square, Central Park, Empire State Building i potem Dolny Manhattan, Strefa "Zero" itp.
Do metra z hotelu mieliśmy jakieś 150 m. Gdy doszliśmy do stacji - kolejny szok.
Stacja metra była stara i wyglądała jakby nie była z 50 lat remontowana. Konstrukcja stalowa, ściany z desek, schody drewniane - taka "stodoła". To pierwszy przejaw mentalności amerykanów: jak coś jest sprawne i działa, to po co remontować czy zmieniać. W sumie podejście bardzo racjonalne, choć dla europejczyków przyzwyczajonych do pogoni za nowoczesnością i ciągle modernizujących swoje miasta to trochę niezrozumiałe. W każdym razie można się do tego szybko przyzwyczaić.
Przed wejściem na stację stały automaty biletowe. Przyjmowały zarówno płatność gotówką jak i kartą. Najkorzystniejsze jak się okazało były dla nas bilety całodniowe na wszystkie linie metra. Kupiliśmy je i weszliśmy przez bramki na stację. Dosłownie po chwili podjechała kolejka. Co jak co, ale komunikacja jest tam najważniejsza. W końcu duża część obywateli tego ponad 11-sto milionowego miasta podróżuje metrem. Same wagony nie zachwycają. Mają być po prostu praktyczne, a nie piękne czy nowoczesne. Nie minęło 15 minut jak byliśmy na Manhattanie.
Wysiedliśmy przy skrzyżowaniu 42 ulicy i 8 alei. Z początku byliśmy trochę zdezorientowani. i poszliśmy w złym kierunku - na południe, zamiast na wschód. Chyba było to spowodowane chęcią obejrzenia kilku ładnych i przede wszystkim wysokich budynków. To niecodzienny widok, choć nieco przytłaczający. Stoisz pomiędzy olbrzymimi budowlami i gdy patrzysz w górę, wydaje się, że sięgają nieba.
Przez ten ogrom, pomimo stosunkowo szerokich ulic ma się wrażenie, że wszystko pozostałe jest malutkie. Po chwili zorientowaliśmy się, że źle idziemy i skręciliśmy w stronę Broadway-u. O tej godzinie (rano), ulice jeszcze nie były zatłoczone, ale wydawało się to zmieniać z minuty na minutę. Na ulicach widać prawie same żółte taksówki. Stanowią one chyba z 60-70% wszystkich pojazdów poruszających się po Manhattanie. Wreszcie doszliśmy do Broadway-u. Skierowaliśmy się w stronę Times Square. Ta część ulicy była nieprzejezdna, gdyż zrobiono tam mały deptak. Chodnik pokryty był falistymi wzorami w kolorze niebieskim. Ludzie patrzyli na człowieka prezentującego swój taniec, który swoją drogą nie był zbyt wyszukany. Ludzie się tu jednak niczym nie przejmują. Każdy ubiera się jak chce, robi co chce (o ile jest to w granicach prawa) i nikt nikomu nie przeszkadza, nikt się "głupio" nie patrzy. Pełen luz.

Na ulicy jest coraz więcej ludzi. Poza angielskim, słychać chyba wszystkie języki świata. Jest tu jeden wielki tygiel kulturowy. Należy tez wspomnieć, że w Nowym Jorku aż roi się od policjantów. Można ich spotkać na niemal co drugim skrzyżowaniu Manhattanu. Stoją zazwyczaj przy swoich samochodach i obserwują. Starają się wtopić w tłum. Nie reagują niepotrzebnie. Nawet gdy ktoś przechodzi na czerwonym świetle, ignorują to. Ma się wrażenie, że wolno tu robić wszystko dopóki nie dzieje się komuś krzywda, lub zagrożone jest bezpieczeństwo.
Coraz więcej przyciągających wzrok reklam i neonów. To znak, że Times Square już blisko ;) Coraz więcej ludzi, coraz więcej neonów i reklam. Wreszcie wyłania się przestrzeń, dookoła której górują wysokie budynki oblepione od góry do dołu ruchomymi reklamami i neonami. To robi niesamowite wrażenie, ale dopiero po zmroku musi to niesamowicie wyglądać. Dlatego postanawiamy wrócić tu wieczorem.
Teraz skierowaliśmy się w stronę Central Parku.
Po drodze trafiliśmy na jakiś festyn. Mnóstwo kolorowych straganów z pamiątkami, jedzeniem i coś co od razu nam się rzuciło w oczy - przepyszne i niedrogie soki z wyciskanych owoców. Szliśmy dalej w stronę Ronda Kolumba (Columbus Circle). Minęliśmy po drodze siedzibę CNN i wkrótce znaleźliśmy się przy rondzie w narożniku rozległego Central Parku. Jest to prawdziwa oaza zieleni wśród betonowej dżungli miasta. Dopiero będąc na miejscu widać ogrom tego parku. Jest to chyba jedno z najbardziej lubianych i odwiedzanych miejsc, gdyż na prawdę można tu odpocząć od zgiełku panującego dookoła. Na licznych alejkach widać spacerujących rodziców z dziećmi, na ławkach siedzą starsi ludzie, gdzieniegdzie para zakochanych, jednak spora część odwiedzających park to osoby szukające miejsca do uprawiania sportu i rekreacji. Dookoła parku jest specjalna jednokierunkowa uliczka dla biegaczy i rowerzystów, przez którą aby przejść, trzeba korzystać z przejść dla pieszych z sygnalizacją świetlną. Jest tu wiele skwerów i placów zabaw dla dzieci, boiska do gry, stawy a po środku parku jezioro, po którym można pływać łódkami.

Naprawdę całość robi dobre, dość romantyczne wrażenie. Warto zaznaczyć, że w USA bardzo dba się o czystość trawników. Za niesprzątnięcie po psie, lub śmiecenie są bardzo wysokie kary i jest to egzekwowane. Nie ma problemu więc by usiąść gdzieś na trawie i posłuchać któregoś z prezentujących się tu artystów. Nie ma obawy, że się pobrudzimy, albo będziemy zmuszeni siedzieć na petach po papierosach. Pełna kultura.

Idąc parkiem postanowiliśmy wejść do znajdującego się obok Muzeum Historii Naturalnej, gdzie kręcono filmy z serii "Noc w muzeum". Przy wejściu bramki jak na lotnisku. Sprawdzają czujnikami chemicznymi, czy w torbach nie ma materiałów wybuchowych. Jak się okazało, to standardowa procedura w miejscach tłumnie odwiedzanych przez ludzi takich jak muzea, atrakcje turystyczne (jeśli jest to obiekt strategiczny lub w jakiś szczególny sposób narażony na atak terrorystyczny).
W muzeum znajome z filmu korytarze i eksponaty. Ogólnie przestrzeń wewnątrz filmu wydawała się znacznie większa niż w rzeczywistości. Samo jednak muzeum okazało się ogromne i po dwóch godzinach zwiedzania mieliśmy już dosyć, a zobaczyliśmy może 1/3 eksponatów i wystaw. Postanowiliśmy zakończyć zwiedzanie muzeum, bo pomału robiło się późno. Byliśmy już zmęczeni i bolały nas nogi.
Wyszliśmy na ulicę. szliśmy wzdłuż parku wracając w stronę Times Square. Dopiero teraz zdaliśmy sobie sprawę z ogromu tego miasta. Mieliśmy zaledwie 3 dni na zwiedzanie, a tymczasem w ciągu pierwszego dnia zobaczyliśmy tylko niewielką część tego co chcieliśmy. W planach było Empire State Building, Ground Zero (miejsce w którym stały wieże World Trade Center), Chińska dzielnica, Statua Wolności, Most Brukliński i wiele, wiele innych. Kiedy zdążymy to zwiedzić? Postanowiliśmy wykupić bilet na autobus wycieczkowy "Hop On - Hop Off". Jest kilka firm świadczących tego typu usługi. Polega to na tym, że wsiadasz do autobusu (z odkrytym dachem) i zwiedzasz miasto z przewodnikiem. Autobus ma co chwila przystanki. Jeśli chcesz wysiąść i pozwiedzać dane miejsce samemu, albo zrobić sobie przerwę - po prostu wysiadasz. Kiedy chcesz dalej pojechać autobusem, stajesz na przystanku i w ciągu 5-10 minut podjeżdża następny, do którego wsiadasz w ramach tego samego biletu. W ten sposób można dużo sprawniej pozwiedzać miasto i do tego posłuchać przewodnika.
Zakupiliśmy taki bilet ważny na kolejne dwa dni i obejmujący dodatkowo takie atrakcje jak bilet wstępu na Empire State Building oraz wycieczkę statkiem po zatoce.
Ponieważ byliśmy też głodni, postanowiliśmy coś zjeść. W Nowym Jorku, a zwłaszcza na Manhattanie jest mnóstwo barów, kanajpek, fast foodów itp. Większość z nich oferuje albo kuchnię fast food-ową, albo włoską, albo typowo amerykańską (steki itp.). W tym dniu postanowiliśmy pójść do restauracji włoskiej. Wyszukaliśmy ciekawie prezentującą się restaurację niedaleko Times Square. Wyglądała elegancko, a ceny nie wydawały nam się wygórowane. Weszliśmy. Obsługa zlustrowała nas najpierw od stóp do głów, po czym poproszono nas do stolika. Zamówiliśmy potrawy, jednak cały czas wszyscy się na nas patrzyli. Do piero po chwili zorientowaliśmy się, że jako jedyni siedzimy w strojach sportowych (t-shirt, dżinsy), podczas gdy wszyscy raczej ubrani byli elegancko. Panowie w garniturach a panie w sukniach lub eleganckich strojach wyjściowych. Jeszcze raz zajrzeliśmy do menu by sprawdzić ceny, bo skoro to taka elegancka restauracja to i ceny mogły być na innym poziomie. Na szczęście okazało się, że tak nie było. Co nas bardzo zdziwiło, to fakt, że w tak eleganckiej restauracji na stolikach zamiast obrusów leżał biały papier. Tak było też w innych restauracjach, które oglądaliśmy wcześniej. Widocznie prawdziwe obrusy są już w tych na prawdę drogich.
Gdy wyszliśmy z restauracji było już prawie ciemno. Wróciliśmy na Time Square. Dopiero teraz robiło wrażenie. Taka ilość kolorowych reklam i neonów sprawiała, że na placu było niemal jasno jak w dzień. Ilość ludzi przekroczyła nasze oczekiwania. Było wręcz ciasno. Usiedliśmy na schodach platformy widokowej wzniesionej przy Duffy Square (przy 47 ulicy) i stamtąd podziwialiśmy widok.

Jak pisałem, tłumy były przeogromne, pomiędzy ludźmi można było zobaczyć patrol konny. Reklamy bajeczne. Przez chwilę siedzieliśmy nie mogąc oderwać od nich wzroku. Właśnie w tym miejscu co roku nowojorczycy witają nowy rok.
Było późno. Czas wracać do hotelu. Zeszliśmy do metra przy 42 ulicy. Wszędzie było dużo ludzi. Po prostu czuć, że to miasto odżywa nocą... Na stacji kolejni artyści. Zespół już nieco starszy wiekowo grał kawałki The Beatles. Wkoło nich ludzie się bawili. Ktoś podskakiwał, inni tańczyli. Kolejny przejaw totalnego luzu...
Po chwili poszliśmy na nasz peron. Wróciliśmy do hotelu. Byliśmy zmęczeni a zarazem ciekawi następnego dnia. Przed spaniem wszedłem jeszcze w internet w celu zarezerwowania samochodu i hotelu w Washingtonie - następnego po NY celu naszej podróży. Kilka kliknięć i załatwione ;)

piątek, 6 maja 2011

Moja podróż - dzień 1 - Nowy Jork

Gdy mieliśmy lecieć do Stanów, lotnisko w Warszawie było w remoncie. Chcąc więc uniknąć kłopotów, postanowiliśmy lecieć z Berlina przez Londyn. Ta opcja była też najtańsza. Bilet na trasie Berlin-Londyn-Nowy Jork i powrót: San Francisco- Londyn-Berlin, kosztował ok. 2400 PLN od osoby. Wyjechaliśmy wcześnie rano, bo w Berlinie musieliśmy jeszcze zostawić auto na parkingu hotelowym. Wcześniej wykupiliśmy noc w hotelu Mercure przy lotnisku Tegel w terminie naszego powrotu, bo jak stwierdziliśmy - duża różnica czasu i zmęczenie po locie da nam się mocno we znaki (jak się potem okazało, była to dobra decyzja). W cenie noclegu mieliśmy parking strzeżony na 14 dni, co nam bardzo odpowiadało ;). Lot z Berlina do Londynu był spokojny i odbył się bezproblemowo. Wylądowaliśmy na Heathrow. Byliśmy tam pierwszy raz. Lotnisko zrobiło na nas duże wrażenie. Nowoczesna konstrukcja łącząca szkło ze stalą, obszerne i dobrze zorganizowane terminale, dużo sklepików i restauracji. Jednym słowem idealne miejsce by odpocząć przed kolejnym lotem. Mieliśmy 2 godziny przerwy, więc przekąsiliśmy coś w knajpce o nazwie Giraffe. Okazało się, że obsługę stanowią w większości Polacy.
Lot do Nowego Jorku strasznie nam się dłużył. Niestety nie mieliśmy zbyt dobrych miejsc, bo w środkowych fotelach środkowego rzędu. Nie można więc było podziwiać widoków z okna i problem stanowiło też wyjście do WC, gdy trzeba było budzić sąsiadów. Przelot umilały nam jedynie systemy multimedialne dostępne dla każdego pasażera na oparciu fotela.
Można było posłuchać muzyki, obejrzeć jeden z wielu nowych filmów dostępnych w systemie, lub oglądać na bieżąco dane nawigacyjne takie jak mapa GPS z dokładną pozycją samolotu w danej chwili, prędkość, wysokość, siłę wiatru, temperaturę na zewnątrz itp. Lot również był spokojny. Można było się czuć jak w dużym autobusie.
Po siedmiu godzinach lotu wylądowaliśmy w Nowym Jorku na lotnisku Kennediego (JFK).
Byliśmy mocno zaskoczeni jego wyglądem. Po zachwycie Heathrow przyszedł czas na amerykańskie lotnisko, które wyglądało jak z filmów z lat 70-tych. ściany malowane szarą olejną farbą, prawie wcale okien. Gdy szliśmy w stronę odprawy celnej i imigracyjnej, mieliśmy wrażenie że jesteśmy w jakimś zakładzie karnym. Na szczęście urzędnicy okazali się bardzo mili. Urzędnik imigracyjny pytał się tylko co robię w Polsce, jaki jest cel podróży i gdzie się zatrzymam w Nowym Jorku. Potem tradycyjnie już (jak na USA) sprawdzenie odcisków palców, fotografia twarzy i wręczenie kopii dokumentu wjazdowego (I-94). Wreszcie mogliśmy już wyjść z lotniska. Nie wiem, może akurat na taki terminal trafiliśmy. Nie widzieliśmy całego lotniska, zresztą był już wieczór i było ciemno. W każdym razie lotnisko JFK było negatywnym zaskoczeniem dla nas.

Było już koło 21.00. Na zewnątrz już ciemno. Przed lotniskiem stała dość długa, ok. 100 metrowa kolejka ludzi czekających na taksówkę (kolejne zaskoczenie). Na szczęście jak się okazało taksówek w Nowym jorku jest aż za dużo, więc co chwila jakaś podjeżdżała, a kolejka kurczyła się w szybkim tempie. Pracownik ubrany w mundur pilnował, by nie podjeżdżały inne nieuprawnione auta, co czasem się zdarzało. W Big Apple jak nazywany jest czasem Nowy Jork, praktycznie niemożliwym jest zdobycie nowej licencji taksówki, gdyż limit taksówek nałożony przez to miasto jest wyczerpany i jedynie licencję można dostać po kimś kto odchodzi z taksówki lub chce licencję sprzedać z dużym zyskiem. Dlatego jeździ tam dużo nieformalnych taksówek.
Gdy przyszła kolej na nas podjechała taksówka z kierowcą - afroamerykaninem. I tu zaczęła się jazda, bo ani ja jego po angielsku nie mogłem zrozumieć, ani on mnie ;)
Na szczęście miałem wydrukowaną kartkę z adresem hotelu, co okazało się w tej sytuacji zbawienne. Co nas mile zaskoczyło w taksówce, to duży ekran z nawigacją, gdzie pokazuje najbliższą drogę do celu i miejsce, w którym znajduje się aktualnie taksówka. Dzięki temu masz pewność, że kierowca nie "nagina" trasy i wiesz jak daleko jesteś od celu. Po 15 minutach dojechaliśmy do naszego hotelu Quality Inn Queens, który jak sama nazwa wskazuje znajduje się w dzielnicy Queens. Wybraliśmy ten trzy gwiazdkowy hotel, gdyż był stosunkowo niedrogi (130$) w stosunku do jakości jaki prezentował, a jego lokalizacja umożliwiała szybkie i sprawne przedostanie się do centrum Manhatanu. Pokój był obszerny, meble prawie nowe. Po raz pierwszy mieliśmy okazję zobaczyć amerykańskie łóżka - dużo wyższe i wygodniejsze od tych znanych na Starym Kontynencie. Ogólnie pokój bardzo ładny. Byliśmy mocno zmęczeni podróżą, więc tylko się umyliśmy i ledwo zanurzyliśmy się w miękką pościel naszych wygodnych łóżek - nie wiedzieć kiedy - zasnęliśmy... ;)

wtorek, 22 lutego 2011

Informacje praktyczne - przepisy ruchu drogowego

Generalnie każdy kierowca z Polski poradzi sobie bez problemu na amerykańskich drogach. Troszkę gorzej może być w dużych miastach, gdzie momentami ruch jest tak duży, że trudno się skoncentrować. Jedziesz np. sześciopasmową autostradą, którą wszyscy łacznie z Tobą suną te 110 km/h co jakiś czas ktoś się wciska, zajeżdża drogę (normalne przy zmianie pasa ruchu), inny włącza się do ruchu. Masz wkoło kilkaset aut. Ciągle coś się dzieje, a ty musisz uważać by nie przegapić właściwego zjazdu. Dlatego właśnie nie polecam jazdy po miastach poza szczególnymi wyjątkami. Tym bardziej, że w mieście często trudno o miejsce postojowe, a parkingi są dość drogie (np. 12$/h w NY).


Krzyżówki dróg równorzędnych. Te bardziej ruchliwe mają światła, ale mniejszych jest całkiem sporo. W sytuacji gdy podjeżdżamy do takiej krzyżówki musimy obserwować inne auta, gdyż inaczej niż w Europie, w USA z takiej krzyżówki pojazdy zjeżdżają w kolejności w jakiej wjechały. Dopiero gdy kilka samochodów wjechało równocześnie obowiązuje zasada prawej ręki lub ew. ktoś kogoś grzecznościowo przepuszcza. By uniknąć stłuczek na takich krzyżówkach często obowiązuje znak "stop" z każdej strony.


Kolejna nowość, to umiłowanie do znaków opisowych w rodzaju białej tabliczki z napisem "speed limit". Często też stosuje się skróty w rodzaju "Xing Ped" co oznacza dosłownie "Crossing Pedestrian" czyli uwaga na przechodzących przechodniów.


Skręcając w prawo na skrzyżowaniu możemy to zrobić na czerwonym świetle, jeśli zachowamy szczególną ostrożność. Nie ma tutaj zielonych strzałek, lub są sporadycznie, ale zasada ta obowiązuje praktycznie na wszystkich skrzyżowaniach, chyba że jest znak informujący, że zabrania się skrętu na czerwonym.


Szkolne autobusy. Jest ich sporo. Świętą zasadą jest, że nie można ich wymijać gdy stoją i wypuszczają dzieci. Wystarczy, że kierowca autobusu zadzwoni na policję podając numery auta i wysoki mandat murowany. Czekamy aż dzieci skończą wysiadać i autobus odjedzie.


Dozwolone prędkości. W miastach jest to zazwyczaj 50 mph (mil na godzinę), chociaż zdarzają się miejsca z większymi ograniczeniami np. w pobliżu szkół.

Poza miastem prędkość dozwolona waha się w granicach od 60-80 mph (ok. 96-128 km/h). Wiele osób jeździ nieznacznie szybciej. Gdy jednak ktoś przegnie i jedzie znacznie szybciej (wyróżniając się z tłumu), często może spodziewać się ogona w postaci radiowozu. Radiowozy często stoją ukryte gdzieś na poboczach albo jadą spokojnie wśród innych. Jednak ciężko ich dostrzec w lusterku wstecznym z oddali, bo z daleka niczym się nie wyrózniają. Ich "koguty są tak płaskie i przyległe do dachu, że z daleka w ogóle ich nie widać. Czają sie więc pilnując porządku i w razie czego wyrastają jak z pod ziemi. W sytuacjach awaryjnych aż zaskakuje skąd się nagle tyle radiowozów wzięło. Raz byłem świadkiem stłuczki, to w ciągu może 15-20 sekund wkoło poszkodowanych pojazdów było nagle pięć wozów policyjnych, które w oślepiający błyskami wielu przeróżnych kolorowych światełek sposób ostrzegały inne nadjeżdżające pojazdy.

Informacje praktyczne - bezpieczeństwo

Generalnie uważam USA za bezpieczny kraj dla turystów. Na ulicach jest sporo policji zwłaszcza w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Pomimo to ich obecność nie przeszkadza. Potrafią wtopić się wtłum i robią wrażenie obserwatorów, którzy są gotowi zareagować ale także udzielić pomocy jeśli ktoś poprosi. Nie są natrętni, nie wyszukują powodów do dawania mandatów tak jak polscy policjanci. Miałem wrażenie, że zezwalają na wszystko do póki nie dzieje się komuś krzywda. Można przy nich przechodzić na czerwonym świetle, iść po ulicy itp. Nie tolerują natomiast zaczepek, osób nietrzeźwych, piratów drogowych i osób, których zachowanie lub postępowanie naraża innych choćby na najmniejsze niebezpieczeństwo. Poczucie bezpieczeństwa buduje także zaufanie społeczne, które można odczuć w wielu sytuacjach. Tam każdy wierzy każdemu na słowo. Wierzy, bo ludzie są w większości uczciwi. Kretacze, kombinatorzy, oszuści to margines społeczeństwa. Oczywiście jak w każdym kraju są tu miejsca, które potencjalnie uchodzą za niezbyt bezpieczne, ale jeśli będziemy ich unikać, nie narazimy się na nieprzyjemne sytuacje. Do takich miejsc należą np. Bronx w Nowym Jorku oraz południowe i wschodnie dzielnice Los Angeles.

Ale jak mówią strzeżonego Pan Bóg strzeże, dlatego każdy z nas powinien zachować pewne środki bezpieczeństwa. Tak więc powinniśmy unikać noszenia większej gotówki przy sobie. Mieć kilka kart płatniczych najlepiej w kilku miejscach. W późnych godzinach wieczornych czasem lepiej wziąć taksówkę niż jeździć metrem. Unikać wieczorem ciemnych zaułków itd. W zasadzie podobnie jak w Polsce. Dodatkowo warto mieć przy sobie (nie w portfelu) kartkę z ważnymi informacjami (Imię i Nazwisko, adres, grupa krwi, tel. alarmowy, ambasada, banki, kontakt do rodziny w USA jeśli taką mamy). Mam nadzieję, że nigdy taka kartka nie będzie potrzebna, ale w sytuacji awaryjnej może być bardzo przydatna.

Jeśli w hotelu w którym jesteście jest sejf, to korzystajcie z niego. Zostawcie w nim gotówkę, paszporty, bilety lotnicze, wartościowe przedmioty itd. Chodzenie z tym wszystkim lub zostawianie na wierzchu w pokoju nie jest dobrym rozwiązaniem.

Bezpieczeństwo antyterrorystyczne.

W USA jak w żadnym innym kraju odczujecie środki bezpieczeństwa antyterrorystycznego. Przeszukania bagażu, bramki, wykrywacze metalu a czasem także zdjęcia - to standard we wszystkich miejscach publicznych mogących być potencjalnym miejscem ataku. Jest tak w większości muzeów, niektórych wysokich budynkach (Empire State Building), symbolach Ameryki (Statua wolności), przy wjeździe na niektóre mosty, tamy itp. Niektórych to irytuja. Ja natomiast rozumiem Amerykanów i mi osobiście wcale to nie przeszkadza.

Informacje praktyczne - wyżywienie

Niestety jedzenie w USA nie każdemu przypadnie do gustu. Zaskoczyć może tzw. śniadanie kontynentalne w hotelu. Jest to za zwyczaj szwedzki stół na którym znajdziemy chleb tostowy, jajecznicę z proszku, czasem klopsy, dżemy, miód, płatki, mleko, kawę i soki. Niby ok, ale smakowo te rzeczy nie zachwycają. W większości hoteli próżno szukać jakiś owoców czy warzyw typu ogórek czy pomidor. Po kilku dniach takie śniadanie może być już nie do przetrawienia.

Obiady to przede wszystkim wszelkiego rodzaju steki z frytkami i surówką. Wybór nie jest zbyt duży. Ogólnie dużo, tłusto i mało urozmaicone. Oczywiście mozna zamówić coś z kuchni włoskiej - pizze, czasem spaghetti. Jednak już po tygodniu będziecie tęsknić za polskim jedzeniem.

Na mieście jest w brud fast foodów typu Mc Donald, Burger King itp. Oczywiście porcje dwa razy większe niz w Polsce. Jest też dużo pizzerii, ale większość w stylu fast foodów a nie restauracji włoskich. Restauracji z prawdziwego zdarzenia też nie brakuje, ale nie różnią się one aż tak bardzo pod względem jedzenia od pozostałych "knajp". Bardziej różnią się wystrojem, bardziej wykwintnymi nazwami potraw w menu, sposobem podania i oczywiście ceną.

Co nas zaskoczyło, w wielu nawet nie tych tanich restauracjach nie używa się obrusów, tylko położony jest biały papier na stół.

Jeśli chcecie udać się do kawiarni, polecam Starbucks. Od jakiegoś czasu można też spotkać je w Polsce w większych miastach. W Stanach jest ich pełno. Oferują bardzo dobrą kawę czy napoje kawowe. Z ciastem już gorzej. W wielu miejscach, nawet w kawiarniach i niektórych tańszych restauracjach kawę podaje się w plastikowych kubkach. Spotkałem się raz z możliwością wyboru pomiędzy plastikowym kubkiem i filiżanką za dodatkową opłatą (w końcu filiżankę trzeba potem jeszcze umyć).

Informacje praktyczne - płatności

Najwygodniejszą formą płatności w USA są karty kredytowe/debetowe. Z tego co czytałem, niestety nie wszystkie karty są akceptowane. Przede wszystkim honorowane są karty ze znanych światowych banków (najlepiej amerykańskich) takich jak np. Citibank, HSBC. Nie miałem tez problemu z korzystaniem z kart PKO BP, BZWBK i Multibanku. Jeśli to możliwe, dobrze mieć kartę "wypukłą" tzn. z wytłoczonym numerem karty, ponieważ często w sklepach czy hotelach korzysta się ze starych ale wciąż tam akceptowanych maszynek, które po przeciągnięciu drukują wytłoczony numer karty na druku zapłaty. Gdy nie mamy karty wypukłej, płatności w tych miejscach są niemożliwe. Zabierając ze sobą karty, mozna przelać część środków służących do wypłat w bankomatach na kartę banku, który oferuje bezpłatne korzystanie z bankomatów na całym świecie, lub ew. na kartę Citibanku/HSBC, bo ich bankomaty można jeszcze najczęściej spotkać.

Gotówka będzie nam potrzebna w wielu sytuacjach na tzw. drobne wydatki czyli napiwki, płatności za drobne jedzenie/picie, opłaty na autostradach itp. Warto mieć przy sobie ok 20-50$ a pozostałe rzeczy płacić kartą. Dzięki temu nie narażamy się na kradzież większej gotówki. Dobrze mieć przy sobie kilka kart, by nie zostać bez środków w przypadku utraty jednaj z nich.

Informacje praktyczne - formalności

Formalności wizowe nie są zbyt skomplikowane, ale wymagają poświęcenia dłuższej chwili czasu. Przed złożeniem wniosku wizowego dobrze jest zrobić sobie zdjęcia wizowe (ich parametry są na stronie internetowej ambasady), chociaż wielu fotografów wie już jak je robić. Dobrze jeśli mamy te zdjęcia w formie elektronicznej, bo będziemy mogli je załaczyć przez internet do formularza. W przeciwnym wypadku będziemy musieli zagrać je na spotkanie z konsulem i dołaczyć do reszty dokumentów. Musimy pamiętać, że występując o wizę musimy mieć ważny paszport, a jego ważność nie może kończyć się przed upływem 6 a najlepiej 12 miesięcy od chwili złożenia wniosku o wizę.

Formularz wizowy wypełniamy przez internet na stronie https://ceac.state.gov/genniv/ Wcześniej jednak koniecznie należy zapoznać się z informacjami dotyczącymi ubiegania się o wizę na stronach ambasady USA: http://polish.poland.usembassy.gov/wizy/wizy-nieimigracyjne/jak-ubiega-si-o-wiz.html

Po wypełnieniu wniosku, po upływie ok 2dni (potrzebnych na pełną rejestrację wniosku w systemie), należy skontaktować się z ambasadą celem umówienia na rozmowę z konsulem. To on zdecyduje czy przyznać Wam wizę czy nie. Cała procedura ubiegania się o wizę działa jak pewnego rodzaju sito, by zniechęcić ludzi bez dochodów i bardzo małych możliwościach finansowych. Dlatego zarówno wiza jak i rozmowa telefoniczna (by umówić się na spotkanie) są płatne i to wcale nie mało. W 2010 roku koszt wizy to 450 PLN/osobę. Koszt połączenia telefonicznego z ambasadą to ok. 5 PLN/min. przy czym trwa zazwyczaj nie dłużej jak 3-5 min. Kolejny koszt to przyjazd do ambasady (Warszawa ew. Kraków - patrz informacje na stronach ambasady). Do ambasady nie wolno wnosić narzędzi czy substancji niebezpiecznych. Generalnie na terenie ambasady obowiązują środki bezpieczeństaw takie jak przy wjeździe USA (bramki, wykrywacze metalu, przeszukania toreb itp.

Przy okienku w ambasadzie zostaniecie poproszeni o zeskanowanie wszystkich palców u rąk, a konsul sprawdzi czy posiada cały komplet potrzebnych dokumentów. Sama rozmowa z konsulem nie jest długa. Konsula interesują takie sprawy jak źródła dochodów, stałość zatrudnienia, majątek pozostawiany w Polsce, dzieci, cel podróży, miejsce gdzie się zatrzymamy na terenie USA itp. Konsul może rozmawiać zarówno po angielsku jak i po polsku, więc osoby słabiej znające język nie muszą się obawiać. Jeśli po rozmowie z nami zostanie przekonanie, że nie jedziemy tam w celach nielegalnych lub zabronionych, a dotychczasowa ew. historia poprzednich wyjazdów do USA jest OK, to Konsul udziela nam wizy turystycznej. Obecnie najczęściej jest to wiza na 10 lat z możliwością wielokrotnego przekraczania granicy. Pamiętajmy jednak, co jest bardzo istotne, wiza do USA nie jest gwarancją, że zostaniemy tam wpuszczeni. Na lotnisku przeprowadzana jest druga rozmowa z urzędnikiem imigracyjnym i jeśli nabierze on jakichkolwiek podejrzeń, że cel wizyty jest inny niż zdeklarowany, lub będzie w posiadaniu informacji, że będąc poprzedni raz w USA przedłużyliście pobyt lub w jakikolwiek sposób naruszyliście prawo, ma on prawo a nawet obowiązek nie wpuścić Was.

Jesli konsul udzielił wam wizy, musicie zostawić swoje paszporty w ambasadzie. Zostaną one odesłane kurierem na wskazany we wniosku adres. Nie ma możliwości by czekać na wydrukowanie wizy i odbiór paszportu na miejscu.

Kolejną bardzo ważną rzeczą (o której wspominałem juz w innym miejscu) jest formularz imigracyjny I-94. Otrzymujemy go i wypełniamy w samolocie jeszcze przed wylądowaniem. Jeśli z jakiś powodów nie otrzymamy go, są one również dostępne na lotnisku po wylądowaniu. W formularzu tym podajemy nasze dane osobowe, dane paszportu, deklarujemy cel podróży, podajemy miejsce pobytu (jeśli jest ich wiele podajemy pierwsze miejsce w którym się zatrzymamy), oraz długość pobytu. Po rozmowie z urzędnikiem imigracyjnym, sprawdzeniu zgodności odcisków palców oraz zrobieniu zdjęcia twarzy, otrzymacie od niego odcinek tego formularza (I-94). Złożony u niego formularz jest dokumentem potwierdzającym wjazd na teren USA. Odcinek, który dostaniecie musicie oddać przy wyjeździe, bo jest on dokumentem potwierdzającym wyjazd. Jeśli go nie oddacie, formalnie będziecie cały czas na terenie stanów, a to oznacza samowolne przdłużenie pobytu, co może w konsekwencji skutkować odmową wydania kolejnej wizy lub odmową wpuszczenia.

Planowanie - plan podróży

Jedną z najważniejszych i najbardziej pracochłonnych czynności jest wykonanie dobrego planu podróży. Co musimy wiedzieć przed przystąpieniem do wykonania planu:

- termin wyjazdu

- czas na jaki chcemy wyjechać

- priorytetowe miejsca jakie chcielibyśmy odwiedzić

- jakim budżetem dysponujemy.

Mając powyższe dane musimy zaplanować kolejność miejsc postojowych, czas jaki w nich spędzimy, ile czasu zajmie nam przemieszczenie się pomiędzy tymi miejscami itp.

Swój plan podróży tworzyłem przy użyciu google maps oraz terminarza, w którym rozpisywałem dzień po dniu wszystkie planowane miejsca, wycieczki, atrakcje, noclegi itp.

Należy zwrócić szczególną uwagę na to ile czasu planuje się na dane miejsce. Wiem z doświadczenia, że często musiałem modyfikować swoje plany, bo okazywało się że nie starczy mi na wszystko czasu. Przykładowo patrząc na mapę Nowego Jorku i jego mały wycinek jakim jest Manhatan, planowałem, że zobaczę tam wiele ciekawych miejsc. W praktyce okazało się, że Manhatan jest tak duży, że przejście go pieszo w jeden dzień z góry na dół tak, by przy tym jeszcze coś pozwiedzać jest praktycznie niemożliwe. Aby ziwiedzić tylko niektóre miejsca na Manhatanie potrzeba minimum 3-4 dni.

Przy planowaniu czasu dojazdu między poszczególnymi miastami/miejscami niesłychanie pomocny jest google maps. Obliczy na odległość i średni czas przejazdu. Można tam zbudować całkiem złożony plan z wieloma punktami pośrednimi. Czas przejazdu jest też łatwo obliczyć samemu, gdyż sieć dróg jest na tyle dobra, że spokojnie można założyć, że przejazd będzie odbywał się bez przeszkód z maksymalną dopuszczalną prędkością 80-130km/h. Można więc śmiało założyć, że każde 100 km przyejedziemy w godzinę.

Na podstawie planu możemy przewidzieć kiedy gdzie będziemy. Na tej podstawie rezerwujemy następnie hotele, samochód/samochody itp.

Można też (ja tak zrobiłem) zabrać ze sobą laptopa z planem podróży, a następnie szukać hoteli z bezpłatnym dostępem do netu, tak by móc rezerwować przez internet poszczególne usługi z kilkudniowym wyprzedzeniem, gdy już jesteśmy pewni, że termin danej usługi się nie zmieni. Z polski zarezerwowałem tylko samolot i pierwszy hotel w Nowym Jorku. Pozostałe hotele i samochody rezerwowałem na bieżąco przez internet z kilkudniowym wyprzedzeniem. Jest to duzo bezpieczniejsze, bo w przypadku jakiegos poślizgu czasowego nie sypie nam się cała reszta. Jedyny wyjątek stanowią tu ew. rezerwacje na przeloty. Te lepiej zamawiać z dużo większym wyprzedzeniem, bo cena dosłownie rośnie w oczach im bliżej do terminu wylotu.

Planowanie - budżet

Planując wycieczkę do USA musimy również zaplanować budżet jaki będzie nam potrzebny. W tym celu należy zorientować się w cenach przelotów, hoteli, najmu samochodów, atrakcji, wyżywienia itp.

Orientacyjnie mogę podać, że na lato 2010 koszty te wynosiły średnio:

- przelot do USA i z powrotem: 2500 PLN/os (Berlin-Nowy Jork, San Francisco-Berlin), aktualne koszty przelotów łatwo sprawdzić w internecie.

- hotele: w miastach 130$/pokój, na prowincji i małych miasteczkach 70$/pokój

- komunikacja miejska 5-30$/dzień

- wynajem auta (w zależności od klasy): 250$-500$/tydzień

- wyżywienie: w restauracjach 50-100$/os/dzień, fast foody 30-60$/os/dzień

- różne atrakcje: 10$(muzeum)-200$(przelot śmigłowcem)/atrakcję/os (ceny najlepiej sprawdzać w Internecie)

- parki narodowe: 20$/samochód (do parków wjeżdża się samochodem), jeśli zwiedzamy co najmniej 4 parki, bardziej opłaca się wykupić roczny karnet na wstęp do wszystkich parków na terenie USA - koszt 80$/samochód

- paliwo: 2,50-3,00 $/galon (galon=3,78 litra).

Planowanie - transport

Z polski jedynym możliwym transportem jest przelot samolotem. Najtańsze loty są do Nowego Jorku, więc warto pomyśleć o rozpoczęciu podróży właśnie od tego miasta. Planując wyjazd i znając już termin wyjazdu warto możliwie jak najszybciej zarezerwować lot, gdyż obowiązuje zasada - im bliżej terminu lotu, tym drożej. Jeśli zależy nam na obniżeniu kosztów musimy rozważyć loty z przesiadkami. Są one z reguły tańsze od lotów bezpośrednich. Szukając połączeń lotniczych i rezerwując bilet możemy skorzystać z jednego z kilku serwisów internetowych oferujących sprzedaż biletów różnych linii lotniczych. Na ich stronach s ą wyszukiwarki połączeń, gdzie można porównać ceny. Ja osobiście korzystałem z serwisu aero.pl

Po wykupieniu biletu ważne jest, by zalogować się do systemu danej linii lotniczej i uzupełnić dane osobowe. Jest to niezbędne przy lotach do USA.

W trakcie lotu otrzymacie formularze celny i imigracyjny (I-94). Po przybyciu do Stanów i pozytywnie zakończonej rozmowie z urzędnikiem imigracyjnym otrzymacie od niego odcinek tego formularza (I-94). Jest on dokumentem potwierdzającym wjazd na teren USA. Przy powrocie do Polski ważne jest, by oddać go na lotnisku podczas wylotu (jest on przyjmowany przez stweardesę podczas "zapokładowania" samolotu. Jeśli tego nie zrobicie, będziecie mieli problem z ponownym wjazdem na teren USA lub dostaniecie odmowę podczas starania się ponownie o wizę, gdyż formalnie wciąż przebywacie na terenie Stanów, lub (domyślnie) nielegalnie przedłużyliście tam pobyt.

Na terenie Stanów Zjednoczonych pomiędzy poszczególnymi miejscami możemy podróżować w różny sposób. Chyba najbardziej powszechną, najwygodniejszą i najtańszą opcją jest wypożyczenie samochodu. Do tego potrzebne jest prawo jazdy (Amerykanie honorują polskie prawo jazdy), drugi dokument tożsamości ze zdjęciem np. paszport i oczywiście jak wszędzie w USA - karta kredytowa (ew. debetowa). Najtaniej można wynająć auto przez internet. Można to zrobić albo za pośrednictwem stron internetowych poszczególnych wypożyczalni takich jak dollar.com, nationalcar.com, avis.com itp. lub za pośrednictwem serwisu traweljigsaw.pl - i ten ostatni serwis mogę zdrcydowanie polecić, gdyż z mojego doświadczenia maja tam najlepsze oferty. Traveljigsaw jest firmą międzynarodową działającą niemal na całym świecie. Ich serwis jest w języku polskim, a oferty na prawdę atrakcyjne. Co najważniejsze wynajmując u nich auto mamy w cenie wszystkie niezbędne ubezpieczenia.

Przy okazji warto omówić rodzaje ubezpieczeń komunikacyjnych.

Wszystkie auta mają już podstawowe ubezpieczenie OC, natomiast istnieje kilka form ubezpieczeń AC, które musimy opłacić i w zależności od ubezpieczenia i jego opcji obejmują różny zakres ochrony.

LDW (Loss Damage Waiver) - to podstawowe ubezpieczenie jakie MUSIMY wykupić. Jak sama nazwa mówi chroni ono przed kradzieżą i ewentualnym uszkodzeniem auta.

SLI (Supplementary Liability Insurance) - to dodatkowe ubezpieczenie chroniące przed skutkami zdarzenia gdy uczestnikami są osoby trzecie. Pokrywa ono roszczenia osób trzecich - jest więc jakby dodatkowym ubezpieczeniem OC. W USA standardem jest domaganie się zadość uczynienia przez osoby trzecie w przypadku zdarzenia na ich szkodę. Zwykłe OC pokrywa wyłącznie szkody materialne. Natomiast szkody zdrowotne, moralne i wszelkie inne pokrywane są z ubezpieczenia SLI, dlatego chcąc uniknąć kłopotów warto je mieć.

Pozostałe ubezpieczenia są jedynie rozszerzeniem powyższych, albo obejmują dodatkowe usługi jak np. pomoc drogową, dostarczenie paliwa w przypadku gdy np. na pustynii nam go zabraknie itp.

W większości wypożyczalni gdy dochodzi już do formalności na miejscu, pracownicy często wciskaja nam dodatkowe ubezpieczenia i mówią, że są one niezbędne, ale to nie jest prawda. Po prostu firmy te pobierają dodatkową prowizję od ubezpieczeń i jest to ich dodatkowy dochód. Oczywiście czy weźmiemy dodatkowe ubezpieczenie zależy tylko od nas. Przykładowo, gdy ktoś wybiera się w miejsca odludne, takie jak np. Dolina Śmierci w okresie letnim, gdy istnieje ryzyko przegrzania auta, warto zastanowić się nad dodatkowym ubezpieczeniem.

Chcąc wynająć samochód w jednym mieście a oddać w innym, musimy liczyć się z dodatkową opłatą z tego tytułu (w niektórych stanach np. w Californi może to być usługa bezpłatna). Nie bez znaczenia jest czas na jaki wynajmujemy auto. Często bowiem taniej jest wynająć auto na cały tydzień niż np. na 4-5 dni. Inna cena jest w przypadku najmu w weekend a inna w dni robocze. Wypożyczalnie oferują za dodatkową opłatą nawigację samochodową. Okazuje się jednak, że przy wynajmie samochodu na dłuższy czas taniej jest ją po prostu kupić w jednym ze sklepów z elektroniką (np. Bestbuy). Nawigacja jest bardzo przydatna, ale nie niezbędna, gdyż drogi w USA są bardzo dobrze oznakowane, wtedy jednak na wszelki wypadek dobrze zaopatrzyć się w mapę.

Czasami cena najmu zawiera koszt paliwa w baku, a czasem musimy za nie zapłacić w momencie najmu. Co do paliwa, to udając się w dłuższe trasy warto tankować się tak by zawsze mieć min. połowę baku, gdyż są odcinki gdzie przez wiele kilometrów nie ma żadnej stacji.

Starajmy się nie łamać przepisów

Gdy chcemy przemieścić się na dużą odległość np. z NY do Los Angeles, najlepszym środkiem transportu jest samolot. Porównując ceny biletów lotniczych z kolejowymi (AMTRAK), okazuje się, że te pierwsze są tylko niewiele droższe, a na miejscu jesteśmy znacznie szybciej. Kolej ma jedynie tę zaletę, że w czasie podróży możemy sobie pooglądać okolicę przez okno, no i może jeszcze fakt, że podróże koleją są dla niektórych mniej stresujące niż samolotem ;)

Jeśli chodzi o rezerwację lotów, to w tym wypadku również istotne jest byśmy zrobili to jak najwcześniej przez Internet. Różnice w cenach w zależności w jaki sposób i kiedy rezerwujemy lot dochodzą nawet do 50%.

Gdy już zdecydujemy się na przelot, musimy wiedzieć, że inaczej niż jest to powszechnie stosowane, na liniach wewnętrznych American Airlanes cena biletu nie obejmuje bagażu (z wyłączeniem bagażu podręcznego). Dlatego często Amerykanie starają się upchać wszystko do możliwie małych walizek, które potem z trudem mieszczą się w skanerach bezpieczeństwa (pamiętacie może takie sceny z komedi "Poznaj moich rodziców"). Opłata za większy bagaż (transportowany w luku bagażowym) wynosi standardowo 25$/sztukę.

Wiele dużych miast ma świetnie zorganizowaną komunikację publiczną. Rozbudowane linie metra, zintegrowana z nim komunikacja autobusowa, wspólne bilety itp. W każdym mieście obowiązują nieco inne zasady ale ogólnie w większości przypadków nie opłaca się zwiedzać dużych miast samochodem (wyjatek stanowi Los Angeles), gdyż często nie ma gdzie zaparkować, a parkingi są za zwyczaj drogie. Metrem sprawnie i szybko dostaniemy się prawie w dowolne miejsce. Przy kupnie biletu musimy zastanowić się czy dużo będziemy przemieszczać się komunikacją w danym dniu, bo często dostępne są bilety całodniowe bez limitu przystanków i obowiązujace na metro i autobus. Są one bardzo korzystne w zakupie (np. w NY całodniowy bilet na metro kosztował mnie 8$ podczas gdy jeden przejazd chyba 2,50$). W niektórych miastach np. w Waszyngtonie płacimy za ilość przejechanych przystanków. Na stacji metra mamy spis przystanków i opłaty. Przy wychodzeniu z metra wkładamy bilet do automatu przy bramce, który sprawdza czy nie przekroczyliśmy ilości wykupionych przystanków. W takim przypadku obok bramki stoi inny automat, w którym możemy dokonać dopłaty. Na każdej stacji metra mamy automaty biletowe, gdzie możemy płacić gotówką lub kartą. W przypadku komunikacji autobusowej bilet kupujemy u kierowcy lub pokazujemy ważny bilet (jeśli już taki posiadamy np. w przypadku wspólnych biletów z metrem).

Taksówki nie należą do najtańszych, ale czasem są niezbędne. Przejazd z lotniska JFK w NY na Manchatan to koszt ok. 35-40$ w zależności od pory dnia (czy nocy).

W wielu miastach a zwłaszcza w Nowym Jorku jest "zatrzęsienie" taksówek, więc nie ma problemu ze znalezieniem wolnej. Pomimo to oprócz żółtych taksówek jeździ wiele prywatnych samochodów lub należących do przedsiębiorst nie posiadających koncesji. Można je spotkać najczęściej na dworcach lotniskach itp. Są one za zwyczaj droższe i nie zawsze godne zaufania więc raczej nie polecam.

Planowanie - noclegi

Jeśli chodzi o planowanie noclegów to zależy to także od budżetu, jednak bezpiecznie jest liczyć średnio 100$ za pokój. W miastach jest to zazwyczaj 100-140$ w hotelach 3 gwiazdkowych z wyjatkiem Las Vegas gdzie za 100$ można mieć hotel 5-cio gwiazdkowy, oraz z wyjątkiem Manhatanu w Nowym Jorku gdzie cena poniżej 200$ pachnie raczej złymi warunkami lub wspólną łazienką na piętrze. Poza miastami cena kształtuje się w granicach 50-100$ w zależności od standardu i lokalizacji hotelu. Na tańsze noclegi raczej nie radziłbym się kusić, chyba, że nie przeszkadzają Wam insekty, szczury, lub burdy w pokoju obok, a na warunkach sanitarnich Wam nie zależy.

Szukając hoteli polecam korzystanie z serwisów internetowych takich jak hotels.com, booking.com itp. Można tam poczytać co hotel oferuje, obejrzeć zdjęcia obiektu, czy wreszcie (co chyba najważniejsze) poczytać opinie klientów. Można się z nich dużo dowiedzieć.

Rezerwacja hotelu wcześniej przez internet jest też zazwyczaj tańsza niż na miejscu. Baza noclegowa w USA jest bardzo duża i raczej nie ma problemu by szukać hotelu będąc na miejscu, ale jak pisałem zazwyczaj jest to droższa opcja. Różnice dochodzą do ok. 20% ceny. Poza tym rezerwując przez internet można sobie zapewnić np. pokój dla niepalących. Pokoje hotelowe mają łożka typu Qeen lub King size. W obu przypadkach spokojnie w jednym łużku zmieszczą się dwie osoby. Oczywiście King size jest większe i wygodniejsze. W jednym pokoju zazwyczaj mogą spać 2 dorosłe osoby, jednak większość hoteli zezwala bez dodatkowej opłaty na nocleg dodatkowych dwóch osob do 17 roku życia (oczywiście jeśli w pokoju są dwa łóżka).

Na co warto zwracać uwagę wybierając hotel:

1. Standard – wg preferencji

2. Lokalizacja – dobrze, by w pobliżu hotelu była linia autobusowa/metra by była możliwa szybka komunikacja z centrum miasta. Poza tym dobrze wybierać hotele leżące w tzw. bezpiecznych dzielnicach, oraz by w pobliżu hotelu nie było jakiś obiektów mogących generować hałas (napowietrzne linie metra, warsztaty, autostrady itp.) Co prawda w większości przypadków okna są dobrze wyciszone, ale jednak różnie z tym bywa.

3. Internet – dla osób planujących kontakt z rodziną, firmą czy chcącą dokonywać dalszych rezerwacji, Internet to podstawa. Dziś w większość hoteli ma dostęp do internetu w pokojach, jednak nie wszędzie jest to bezpłatne, dlatego warto się upewnić przed dokonaniem rezerwacji czy jest to usługa płatna czy też nie.

4. Parking – Jeśli hotel jest punktem pośrednim w naszej podróży, podczas której poruszamy się samochodem, należy zwrócić szczególną uwagę na to czy hotel posiada bezpłatny parking. Często gdy w opisie hotelu czytamy, że posiada on kilka ogólniedostępnych miejsc parkingowych, oznacza to, że prawdopodobnie nie będzie gdzie zaparkować.
Niestety miejsca postojowe w dużych miastach są zazwyczaj płatne i to często nie mało. Przykładowo w San Francisco parking na 1 noc kosztował mnie 42 $

5. Śniadania w cenie – warto szukać hotelu ze śniadaniem jeśli chcemy zaoszczędzić, gdzyż często wychodzi to taniej niż śniadanie na mieście, chyba, że planujemy śniadania we własnym zakresie – wtedy warto sprawdzić czy w pokoju są takie urządzenia jak lodówka czy ekspres do kawy.

6. Przy wyborze pokoju warto napisać w uwagach, by nie znajdował się on przy maszynie do lodu i windzie. Niemal we wszytkich hotelach, na każdym piętrze znajduje się maszyna do lodu (Amerykanie mają na tym punkcie bzika i wszystkie zimne napoje piją z lodem). Niestety jest ona bardzo hałaśliwa i nie jest przyjemne budzić się o 3 w nocy, bo komuś zachciało się lodu do drinka. To samo dotyczy lokalizacji przy windach. Goście hotelowi co chwila kręcą się i hałasują.

Jeszcze jedna uwaga dotycząca hoteli – wszystkie hotele w dniu przybycia blokują środki na naszej karcie (karta jest nizbędna by zameldować się w hotelu) na poczet nieopłaconego pobytu czy ew. szkód. Jest to kwota w wysokości wartości jednego noclegu, jednak czasem gdy pobyt jest dłuższy może to być równowartość kilku dni albo nawet całego pobytu. Środki te są blokowane, a w momencie wymeldowania z karty pobierana jest rzeczywista płatność za hotel oraz ściągana blokada. W praktyce jednak hotel składa wniosek o zniesienie blokady do banku (wydawcy karty) w dniu wymeldowania, ale zanim nastąpi procedura zniesienia blokady, trwa to zazwyczaj kilka dni ale nawet jak czytałem w niektórych przypadkach może trwać do 2 tygodni. Musimy uwzględnić to planując nasz budżet i trasę, bo po odwiedzeniu kilku hoteli może okazać się, że nie mamy wolnych środków na karcie by nią płacić.

Planowanie - miejsca

Planując miejsca jakie chcemy odwiedzić, musimy realnie spojrzeć na to ile czasu nam to zajmie, czy zdążymy bez trudu przemieścić się z punktu A do punktu B, mieszcząc się w zaplanowanym harmonogramie czasowo-budżetowym. Planując zwiedzanie poszczególnych miejsc, należy przyjąć za absolutne minimum, by na zwiedzanie miast przeznaczyć 2-3 dni, a innych miejsc jak parki narodowe minimum jeden dzień. Jeśli ktoś ma mniej napięty harmonogram, warto zatrzymać się w parkach także na 2-3 dni. Jest w nich naprawdę wiele ciekawych miejsc, szlaków, które mogą nam umknąć w przypadku pobieżnego „zaliczenia“ danego miejsca. Osobiście z perspektywy czasu żałuję, że w niektórych miejscach nie zostałem chwilę dłużej. Wiem, że straciłem na tym, ale z drugiej strony mój budżet i harmonogram był trochę zbyt napięty by móc sobie na to pozwolić.

Co do odwiedzonych przeze mnie miejsc:

Nowy Jork – 5 dni

Waszyngton – 2 dni

Los Angeles – 2 dni

Joshua Tree NP – po drodze (2-3h)

Las Vegas – 2 dni

Bryce Canyon – 1 dzień

Grand Canyon – 1 dzień

Flagstaff – tylko nocleg

Route 66 – po drodze

Calico Ghost Town – po drodze (2-3h)

Bakersfield – tylko nocleg

Sequoia NP – 1 dzień

San Francisco 3-4 dni

O atrakcjach w poszczególnych miejscach oraz czasie ile zajmują przeczytacie w mojej realcji z podróży.

Planowanie - czas

Chodzi oczywiście o czas trwania podróży. Z reguły jest on uzależniony albo od budżetu i najczęściej wynika z tego ile wydamy na określone miejsca/atrakcje, albo wynika z możliwości maksymalnego czasu urlopu w pracy. W pierwszym przypadku jeśli planujemy zamknąć się w określonej kwocie, to musimy najpierw zaplanować co chcialibyśmy zobaczyć. Następnie sprawdzić ew. koszty hoteli, wyżywienia, komunikacji i atrakcji. Na tej podstawie zobaczymy czy zmieścimy się w budżecie. Jeśli nie, będziemy musieli z czegoś zrezygnować. Jeśli zostaną nam wolne środki to możemy zrewidować nasze plany i uwzględnić więcej miejsc lub zostawić sobie rezerwę finansową na ew. dodatkowe atrakcje. W drugim przypadku, a więc jeśli czas podróży uzależniony jest od możliwej przerwy w pracy, musimy zastanowić się czy nastawiamy się na maksymalne zwiedzanie, czy rezerwujemy część czasu na wypoczynek. Wg mnie optymalnym rozwiązaniem jest opscja pośrednia, a więc nastawienie na zwiedzenie maksymalnej ilości miejsc, z 2-3 dniowymi przystankami na trasie. Oczywiście każdy indywidualnie musi ocenić jaka forma mu odpowiada. Czy będzie chciał/mógł jeszcze przyjechać kilka razy do Stanów, czy traktuje wyjazd jako jednorazową przygodę, która być może już więcej się nie przydarzy.

Planowanie - termin

Termin wyjazdu jest jednym z najbardziej znaczących czynników decydujących o tym co i gdzie możemy zobaczyć. Oczywiście jest wiele miejsc w Stanach, które można podziwiać cały rok, ale są też miejsca, które najlepiej odwiedzać o określonej porze roku. Należą do nich np. Parki Narodowe, które w zależności od lokalizacji geograficznej a co za tym idzie klimatycznej, zaleca się odwiedzać o określonych porach roku.

Kolejną ważną sprawą determinowaną terminem wyjazdu jest transport. W trakcie wyjazdu indywidualnego najkorzystniejszą formą transportu jest wynajęcie auta. Należy tu wziąć pod uwagę możliwość podróżowania w bardzo niesprzyjających warunkach pogodowych. Nie raz czytałem o przypadkach podróży autem w okresie wczesno wiosennym lub późno jesiennym w tereny wysoko położone w górach, które kończyły się jazdą lub utknięciem w zaspach śniegu, pomimo, że pogoda na dole w ogóle na to nie wskazywała (+15oC).

Jeśli chodzi o Parki Narodowe uważa się, że najlepszą porą na ich zwiedzanie jest wszesna jesień, gdyż już uwidacznia się kolorystyczna różnorodność przyrody, a pogoda pozwala na cieszenie się w pełni z ich uroków.

W przypadku zwiedzania miast termin wyjazdu nie jest już tak istotny. Jeśli jednak zamierzamy trzymać nasz budżet w ryzach, warto tak zaplanować podróż, by miasta atrakcyjne turystycznie zwiedzać na granicy lub po sezonie (ew. przed). Przy planowaniu terminów pobytów w niektórych miastach warto także uwzględnić dni tygodnia, ponieważ np. w Las Vegas ceny hoteli w weekendy są 2-3 krotnie wyższe niż w połowie tygodnia.