środa, 6 marca 2013

Moja podróż - dzień 3 - Nowy Jork

Kolejny dzień w Nowym Jorku. Dziś zamierzamy zwiedzić chyba największe atrakcje. Wstaliśmy troszkę wcześniej. Od rana łączyliśmy się skypem z domem, by dowiedzieć się co słychać i opowiedzieć o naszych przeżyciach z dnia poprzedniego. Przy okazji korzystając z programu Picassa udostępniliśmy zdjęcia dla znajomych i rodzinki ;).
Śniadanie - znowu to samo co wczoraj - ciężko się przyzwyczaić. Na szczęście mieliśmy miejsce przy stoliku. Po śniadaniu tylko się przebraliśmy i ruszyliśmy na miasto. Jak na razie pogoda dopisuje. Jest ciepło i słonecznie. Idziemy w stronę metra. Wchodzimy w niewielką uliczkę i mijamy po drodze kilka domów - typowych tutaj - wykonanych w technologii drewnianej. Bardzo zwarta zabudowa, domy niewielkie i niezbyt reprezentacyjne. Kolejka jak zawsze przyjechała w krótkim czasie, tak, że nie musieliśmy za długo czekać. W wagonie dość sporo osób - chyba jadą do pracy. Wielu z nich przegląda jakieś rzeczy na swoim telefonie (najczęściej iphone), inni słuchają muzyki na słuchawkach. Gdy ktoś stoi czy siedzi koło Ciebie najczęściej grzecznościowo spyta się co słychać. To dla nas trochę dziwne, bo u nas raczej niespotykane zachowanie.



Wysiedliśmy na stacji Grand Central, gdyż w jej pobliżu znajduje się biuro linii lotniczych American Airlines. Za dwa dni planowaliśmy odwiedzenie rodziny w Toronto więc poszliśmy kupić bilety z NY do Toronto i od razu z Toronto do kolejnego celu naszej podróży - Los Angeles. Bilety lotnicze znacznie taniej jest kupować z dużym wyprzedzeniem, jednak w sytuacji gdy trudno przewidzieć czy nic nie "wypadnie" a jednocześnie nie chcąc być czasowo ograniczonym - nie ma innego wyjścia jak zakup na miejscu :(. Po chwili z biletami "w ręku" pojechaliśmy w okolice Times Square skąd zamierzaliśmy wyruszyć w wycieczkę objazdową wykupioną dzień wcześniej. Znaleźliśmy odpowiedni przystanek i po chwili byliśmy już na piętrze otwartego autobusu. Przewodnik zaczął opowiadać o mieście, a mijając jakąś charakterystyczną budowlę lub miejsce opowiadał o nim. Jechaliśmy przez Brodway, następnie autokar skręcił w prawo i zataczając pętlę przejechaliśmy obok Madison Square Garden i następnie mijając największy na świecie dom handlowy Macy's dotarliśmy do Empire State Building. Tu wysiedliśmy.

W środku stała już kolejka do windy. Wcześniej jednak przechodziliśmy przez kontrolę bezpieczeństwa - bramki i sprawdzanie bagażu oraz mieliśmy robione "zdjęcie pamiątkowe", które później można było kupić przy wyjściu. Wreszcie dostaliśmy się do windy. Po drodze była jeszcze przesiadka do drugiej windy i wreszcie dostaliśmy się na 86 piętro - widokowe. Rzeczywiście widok niesamowity. Mieliśmy dużo szczęścia bo pogoda dopisała. Niebo było słoneczne i bezchmurne. Dookoła rozciągał się widok niemal całego miasta. Budynki w dole wydawały się o wiele mniejsze niż w rzeczywistości. I pomyśleć, że i one mają po 30-40 pięter... Zrobiliśmy sporo zdjęć i nakręciliśmy film. Stąd dopiero widać wspaniałe dachy z basenami budynków hotelowych. Widać cały dolny Manhatan, Staten Island oraz Statuę Wolności.

Z przeciwnej strony dopiero stąd widać jak ogromy jest Central Park. Po prawej charakterystyczny dach budynku Chryslera i dalej budynek ONZ. Z lewej rozciąga się widok na niską zabudowę New Jersey. Za dodatkową opłatą można wjechać na 102 piętro ale z opowiadań słyszeliśmy, że nie warto, bo widok nie wiele się różni a taras widokowy znajduje się wewnątrz budynku za szybą. Po ok. 20-30 minutach postanowiliśmy wracać na ziemię ;).

Następnym punktem w naszym planie była "Strefa Zero" - miejsce tragedii jaka rozegrała się 11.09.2001 r. Chyba nikt z nas nie zapomni tych wstrząsających chwil. Podjechaliśmy autobusem do Battery Park i cofnęliśmy się mijając po drodze okolice Wall Street i figurę słynnego na cały świat byka z brązu. WTC - miejsce, które przytłacza swoją ciszą i gęstą atmosferą refleksji. Zatrzymaliśmy się przy posterunku straży, na którego ścianie wisi duża tablica-płaskorzeźba upamiętniająca tragiczne chwile. Pod nią leżały setki kwiatów i kilka palących się zniczy.
Wszechogarniająca cisza rozpraszana była tylko dźwiękami dochodzącymi z placu budowy na terenie którego wznosiły się nowo powstające budynki WTC. Wśród nich żuraw budowlany z dużą łopoczącą flagą USA. Po chwili wspomnień i zadumy ruszyliśmy z powrotem na południe. w kierunku doków portowych. Tam odnaleźliśmy przystań na której czekaliśmy na kolejną atrakcję - opłynięcie półwyspu podziwianie miasta od strony zatoki. Ponieważ mieliśmy jeszcze chwilę czasu zajrzeliśmy do niewielkiego portowego centrum handlowego (trzeba kiedyś rozejrzeć się za pamiątkami dla rodzinki ;) ). Ciekawą dla nas atrakcją był całoroczny sklep z akcesoriami i gadżetami wykonanymi na okazję Świąt Bożego Narodzenia. Można tam kupić bombki (często związane stylistycznie z Nowym Jorkiem - np. z wizerunkiem lub w kształcie Empire State Building, Mostu Brooklińskiego albo z napisem I Love NY), łańcuchy, sztuczne choinki, gwiazdorki, stroje do przebrania za św. Mikołaja i wiele innych. Czas szybko zleciał więc musieliśmy wracać na przystań. Niewielki żółty stateczek kołysał się na falach a jego opuszczony podest zapraszał pasażerów na pokład. Po zajęciu miejsc wpatrywaliśmy się przez chwilę w inne portowe atrakcje takie jak wspaniała replika całkiem sporego żaglowca. Wyglądał on troszkę dziwnie na tle szklanych elewacji wysokościowców jakie stoją przy nabrzeżu.

Odpłynęliśmy. Miasto z tej perspektywy wygląda zupełnie inaczej. Wspaniałe "drapacze chmur" (choć często budowane w pierwszej połowie XX wieku, nadal robią świetne wrażenie. Co po raz ukazują się nam przeplatające je szklane budowle z późniejszego okresu. Po drodze mijamy lądowisko dla śmigłowców, z którego co chwila korzystają startujące lub lądujące maszyny.
W końcu to centrum biznesowe,a to najbliższe "lotnisko". Płynąc na północny zachód dopływamy do miejsca w którym kiedyś górowały dwie wieże WTC. Statek na chwilę przystaje. Przewodnik, który cały czas opowiadał nam historię miasta i mijających budynków zniżył głos. Chwila ciszy.. To wymowne, wszyscy umilkli. Nikt nawet nie robił zdjęć - wydawało się to niestosowne. po krótkiej przerwie statek ruszył. Zawróciliśmy na południe. Po prawej stronie znajdowały się niskie zabudowania New Jersey. Jedynie przy ujściu do zatoki nagle ni stąd ni z owąd pojawiło się kilka wieżowców, które jednak nijak tu nie pasowały. Atrakcją ich nadbrzeża jest jedynie wątpliwej urody ponoć największy zegar na świecie. Płynęliśmy dalej na południe w kierunku zbliżającej się Elis Island - niewielkiej wysepki (zwanej też wyspą emigrantów), która do początku XX wieku pełniła funkcję bufora dla nowo przybyłych emigrantów. To tam odbywało się sprawdzanie ich tożsamości stanu zdrowia oraz wstępna selekcja "typów niepożądanych". Dziś na tej wyspie mieści się jedynie muzeum upamiętniające tamte czasy. 
Z tamtąd już niedaleko do następnej atrakcji - zbliżającej się coraz bardziej i rosnącej w oczach Statuy Wolności. Mając niewiele czasu na zwiedzanie nie zdecydowaliśmy się na zwiedzenie Liberty Ilend, gdzie pod Statuą kłębiły się tłumy ludzi oczekujące na swoją kolej zobaczenia jej od wewnątrz i wdrapanie się na taras widokowy umieszczony w jej koronie. Statek zatrzymał się tu na chwilę i każdy mógł sobie zrobić pamiątkowe zdjęcie z symbolem NY w tle. Po sesji fotograficznej nasz statek odpłynął na wschód. Mijając zabudowania portowe Brooklinu dotarliśmy w okolice Mostu Brooklińskiego. 
Z tej perspektywy dopiero widać jak jest ogromny. Można podziwiać jego konstruktorów i budowniczych, którzy byli jednymi z prekursorów budowy mostów wiszących. Dopiero po nim zaczęto na masową skalę wykorzystywać tą technologię. Nasza podróż statkiem dobiegała końca. jeszcze jeden rzut oka na dolny Manhattan od strony mostu i statek obrał kurs na przystań. Wracając do tematu Brooklinu, bardzo żałowaliśmy, że nie mamy czasu na jego odwiedzenie ale niestety coś za coś. Resztę dnia spędziliśmy na chodzeniu po sklepach wzdłuż 5th Avenue i kupowaniu pamiatek z NY. Jutro czeka na nas wycieczka do Waszyngtonu...

7 komentarzy:

Wynajem apartamentów gdańsk pisze...

Dobrze powiedziane!

Calamite neodimio pisze...

Twój blog jest bomba ;)

Części renault pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
taśma poliestrowa pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...

Genialny blog. Szkoda, że niedokończona relacja. Miałbym wielką prośbę na priv. Jeśli jesteś na tak i nikt nie usunie wiadomości, to odezwij się na draagnipur (at) op.pl. Dzięki z góry.

Agata Borowska pisze...

Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

badarjackett pisze...

Bet of Gold (Tint) - Titanium Price Per ounce - Tint
Bet of Gold titanium quartz meaning (Tint) - Tint. Bet of Gold (Tint). 10 oz. |. 20 Ounce (6.56 oz.) titanium forging |. $3.50 / -.20 / -.21 / -.21 titanium wedding bands for men / -.21 / -.21 / -.21 / -.21 / -.21 / -.21 / -.21 / -.21 / -.21 / -.21 / -.21 / - -.21 titanium sia -.21 -.21 -.1 -.1 -.1 -.1 -.1 -.1 -.1 - 1.1 - 1.1 - 1.1 - 1.1 - 1.1 - 1.1 - 1.1 - 1.1 titanium for sale - 1.1 - 1.1